Rodzicielstwo to ciężki kawałek chleba. Drugi powszechnie znany fakt to to, że zmienia się punkt widzenia. A trzeci, do którego sama doszłam, to zrozumienie swoich rodziców.
Mam wielki szacunek do swoich rodziców za to jak mnie wychowali. Jestem samodzielna, mieszkam osobno, sama się utrzymuję, mam wykształcenie. Słowem – nie obciążam sobą rodziców, a nawet jestem w stanie im pomóc. Uważam, że to jest najlepsza pochwała dla rodziców. Ile pracy w to włożyli, sami wiedzą najlepiej.
W dzieciństwie i młodości nie raz pewnie słyszeliście słowa: „ucz się!”, „uczysz się dla siebie!”, „nie ruszaj tego!”, „nie wolno!”, „nie możesz gdzieś tam pojechać lub wyjść!”. Wkurzało to wtedy niemiłosiernie. Myślałam też, że zabraniając mi różnych rzeczy, rodzice się na mnie maszczą lub chcą mi dogryźć. Ale jak zostałam rodzicem, to doznałam olśnienia: to było dla mojego dobra!
Gdy zostałam mamą, największym zaskoczeniem było dla mnie to, że zabranianie czegoś dziecku bardziej boli rodzica. Konsekwencja i „bronienie” swojej decyzji przed dzieckiem wcale nie przychodzi łatwo. W pewnej chwili już zaczyna się wątpić, czy to naprawdę konieczne? A może jednak pozwolić? Pilnowanie i wytrwanie w postawionych dziecku granicach wiele kosztuje. Wiesz jednak, że to dla jego dobra. Nie zawsze się udaje! Dlatego rozumiem rodziców, którzy czasami odpuszczają. Bo po raz tysięczny mówić dziecku: „Nie ruszaj tego!”, „Nie wolno!” albo przetrwanie wybuchu gniewu nastolatka nie jest łatwe i przyjemne.
Druga sprawa, która mnie zaskoczyła to to, jak bardzo bolą niepowodzenia dzieci. Dla każdej mamy lub taty strasznie brzmią słowa dziecka, że jakiś kolega/koleżanka, które ono lubi nie chce się z nim bawić. Ostatnio jedno z moich dzieci miało takie przeżycia i powiem szczerze, że nie mogłam spać po nocach z tego powodu. Może za bardzo się przejmuję i powinnam wyluzować. Jak jest to incydent, to ok, ale jak się ciągnie już jakiś czas, to jest to okropne przeżycie dla rodzica. I jeszcze trzeba być wsparciem dla dziecka i je pocieszać, chociaż serce pęka na pół i najlepiej, to by się wzięło te dzieciaki, co się nie chcą bawić z moim i przyłożyło im.
Przy okazji zaczęłam się zastanawiać nad swoimi rodzicami. Jak wiele przede mną ukrywali ze swoich uczuć, żeby być dla mnie oparciem. Co przeżywali, ile razy przeze mnie lub za mnie płakali lub się wkurzali, ale tak, żebym tego nie widziała?
I ostatnia sprawa: zdolność dzieci do natychmiastowej zmiany nastroju. Chciałabym tak umieć! A dzieci najpierw wpienią tak, że dom by się rozniosło, a za chwilę już się śmieją. Ja się w środku gotuję, a one z najniewinniejszą miną zadają pytanie: „A czemu jesteś zła?” Bo u nich jest już ok. Wszytko oddam za takie dziecięce switch on, switch off nastroju.
Podsumowując: docenić poświęcenie rodziców i ich pracę włożoną w wychowanie w pełni może chyba tylko inna mama lub tata. Przychodzi to wraz z nabywaniem doświadczenia w wychowywaniu dzieci. Ja swoim rodzicom to wszystko powiedziałam i bardzo się z tego ucieszyli. Może nadchodzący Dzień Matki i Ojca to dobra okazja, żeby po latach przyznać im rację i podziękować za wszystkie „Nie rób tego!”, „Zostaw to!”, „Nie wolno ci!”, „To dla Twojego dobra!”
N.
W pełni się zgadzam. Najtrudniejsza jest konsekwencja i najbardziej bolą łzy. Taki widać los rodzica 🙂
PolubieniePolubienie
Nienawidzę słowa KONSEKWENCJA! A los rodzica jest ciężki i jeszcze najczęściej decydujemy się na niego w pełni świadomie! 🙂
PolubieniePolubienie
Bardzo ciekawa refleksja na temat rodzicielstwa. Co prawda w moim przypadku to głównie mamie zawdzięczam swoją wrażliwość i otwartość na świat, natomiast o ojcu niestety nic dobrego nie mogę powiedzieć… Żeby nie smęcić podzielę się swoim spostrzeżeniem, że mój trener judo, który przez 13 lat mnie trenował (praktycznie wychowywał mnie od 11 roku życia) był dla mnie jak ojciec, mentor i przyjaciel w jednym. Mimo stosowania metody „kija i marchewki” to właśnie jemu zawdzięczam wiele i wiem, że moje sukcesy i porażki przeżywała równie mocno jak rodzice.
PolubieniePolubienie
Cieszę się, że spotkałaś na swojej drodze takiego trenera. Ludzi, którzy interesują się czymś więcej poza sobą jest coraz mniej.
PolubieniePolubienie
Piękny wpis, sama prawda. Masz rację Dzień Matki i Ojca powinien nas zmusić do przemyśleń i powinniśmy w sposób pełen uczuć podziękować swoim rodzicom.
PolubieniePolubienie
Dokładnie. Moi rodzice mieli ze mną ciężki kawałek chleba, więc chyba byli zaskoczeni moją przyznawką po 15 latach.
PolubieniePolubienie
Zgadzam się w 100%, że kiedy samemu zostaje się rodzicem, zaczyna się rozumieć swoich własnych rodziców. A być rodzicem wcale nie tak łatwo… bo człowiek się bardzo przejmuje wszystkim, co dotyczy własnego dziecko. a chyba najbardziej bezsilnością w niektórych momentach.
PolubieniePolubienie
Dokładnie. Jakby ktoś źle postąpił ze mną, to bym się chyba tak nie przejęła, jak wtedy, kiedy dotyczy to moich dzieci.
PolubieniePolubienie
Mi jest trudno powiedzieć „nie” i wytrwac w tym, szczególnie kiedy widzę łzy pojawiające się w małych oczkach. Bardzo trafne spostrzeżenia
PolubieniePolubienie
Ja też bardzo dużo razy odpuściłam. Chyba jak każdy!
PolubieniePolubienie
Ja też po urodzeniu syna otworzyłam oczy na to jak wielką miłością i troską obdarowali mnie rodzice właśnie stosując zakazy, nakazy i kształtując moje życie 🙂
PolubieniePolubienie
Ostatnio mam podobne przemyślenia 😀 Takie małe odkrycia, że rodzice robili coś dla mojego dobra, były dla mnie jak trzęsienie ziemi… 😉
Ja mam ostatnio spory problem z trzymaniem nerwów na wodzy jeśli chodzi o niewtrącanie się w spory dzieci. Tzn. moich dzieci z tymi obcymi. Najchętniej zabrałabym swoje z podwórka, dała im czekoladę, a tamte inne otrzepała porządnie po pupach, żeby wiedzieli, że na przyszłość mają nie podskakiwać 😉 Ale wiem, że wtedy moje maluchy nie nauczą się niczego… A szkoda 😉
PolubieniePolubienie
Wiem o czym mówisz. Zrobiłabym dokładnie to samo! Ale dla dobra dzieci nie można. BUUUUUUUU!
PolubieniePolubienie